sobota, 24 listopada 2012

Liebster blog




Do zabawy zostałam zaproszona przez autorkę bloga takijestswiat.blogspot.com
Bardzo serdecznie dziękuję za wyróżnienie.

Zasady zabawy:

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Pytania dla mnie:

  1. Książka to dla "mnie" ... ?
Hmm… Ciężko określić, czym jest dla mnie literatura. Na pewno fantastycznym sposobem na spędzenie czasu w samotności. Jeśli książka jest dobra, staje się moją przyjaciółką, bez której nie mogę wytrzymać i nie mogę się doczekać, kiedy będę miała czas z nią usiąść.
  1. Niespodzianka to dla Ciebie radość czy wprost przeciwnie i dlaczego?
Ogromna radość. Lubię dostawać niespodziewane prezenty, czy to materialne, czy inne. Lubię też, gdy wykładowca niespodziewanie odwołuje zajęcia J Wolę się o tym dowiedzieć tuż przed i mieć z tego wielką radość, niż kilka dni wcześniej i oswoić się z tą myślą.
  1. Na bezludną wyspę możesz zabrać 3 książki, które wybierzesz?
Przeczytałam w swoim życiu jeszcze zbyt mało książek, żeby zdecydować, ale jedną z nich byłoby coś autorstwa Jodi Picoult.
  1. Z czym kojarzy Ci się szkoła?
Z miejscem pełnym śmiechy, młodości, energii i chyba trochę niewykorzystanych (przeze mnie) szans…
5. Jaką książkę / książki poleciłbyś swojemu wrogowi, dlaczego właśnie tę / te, a nie inne?
Nie mam wrogów, ale gdybym miała, nie poleciłabym żadnej książki. Najgorsze, co może człowieka spotkać w życiu, to nie czytanie J
  1. Twój blog jest dla Ciebie ... ?
Miejscem, w którym zbieram i utrwalam swoje myśli na temat książek. Do tej pory czytałam wiele powieści i o nich zapominałam. Teraz chcę o nich pisać, żeby nie zapomnieć.
  1. Twój ulubiony film / y?
Nie będę oryginalna. Bardzo poruszył mnie „Forrest Gump”, ale także „Avatar”, w którym ludzie niszczyli czyjąś planetę bez cienia współczucia dla żyjących istot.
  1. Jakim jesteś przyjacielem?
Przede wszystkim wiernym. Jeśli się z kimś przyjaźnię, nigdy go nie zdradzę. Ponadto umiem dochowywać tajemnic, nie jestem plotkarą i  wszyscy mnie za to cenią.
  1. Z jakiego gatunku literackiego najczęściej wybierasz książki?
Ostatnio są to w dużej mierze „obyczajówki”. Kiedyś uwielbiałam kryminały, sensację/thriller, ale teraz troszkę mnie męczą. Choć w każdej chwili mogłabym sięgnąć po powieści Tess Gerritsen, gdybym tylko dorwała jakąś w bibliotece, co graniczy z cudem.
  1. Spóźnienie to dla Ciebie?
Coś niemal niewybaczalnego. Nie znoszę się spóźniać, zawsze jestem przed czasem. Irytują mnie ludzie, którzy nie szanują czyjegoś czasu i się spóźniają.
  1. Z jakim autorem chcesz przeprowadzić wywiad i dlaczego?
Z Maxime Chattamem. Uważam, że to bardzo niedoceniany autor i wyciągnęłabym z niego wszystko J


Do zabawy chciałabym zaprosić Izabelę z bloga http://niebieska-herbata.blogspot.com/


Moje pytania:
  1. Dlaczego założyłaś bloga?
  2. Gdybyś miała wybrać: świat bez książek czy bez komputera – co byś wybrała?
  3. Czy uważasz, że Polacy zbyt mało czytają?
  4. Każdy z nas ma swoje wielkie marzenie. Co byś zrobiła, gdyby spełniło się nagle, za 2 sekundy? Czy naprawdę byś tego chciała?
  5. Interesujesz się jakimś sportem?
  6. Czy myślałaś o napisaniu książki? Jeśli tak to powiedz, jaki to gatunek.
  7. Co najbardziej podoba ci się w blogowych recenzjach? Na co najbardziej zwracasz uwagę?
  8. Czy sugerujesz się recenzjami przy kupnie książki?
  9. Czy Tobie także nie podobało się „50 twarzy Greya”? ;-)
  10. Czy myślisz, że za kilka lat, jako żona i być może mama, także będziesz rzucać wszystko i zasiadać z książką w rękach?
  11. Jaki napój najbardziej lubisz pić podczas czytania?

piątek, 9 listopada 2012

Przemiana - Jodi Picoult


            Był sobie pewien człowiek. Od początku jego życia miał pod górkę. Zmuszony do tułaczki po licznych rodzinach zastępczych, od 16. roku życia miał konflikty z prawem. Podpalił dom swoich rodziców zastępczych. Z nudów, z gniewu? A może kierowało nim zupełnie inne pragnienie?
           
Tego wszystkiego dowiemy się dopiero na końcu powieści, gdy spotkamy bohaterkę bliską sercu Shay’a. Owy Shay Bourne to okrutny pedofil i morderca. Zabił małą dziewczynkę i jej ojczyma. Popełnił morderstwo w domu ludzi, którzy dali mu pracę i traktowali niemal jak członka rodziny. Czy ktoś po usłyszeniu aktu oskarżenia, po obejrzeniu dowodów i wysłuchaniu pogrążonej w rozpaczy June Nealon, która straciła w wypadku swojego pierwszego męża, a teraz najukochańszą córeczkę i drugiego partnera, ma jakiekolwiek wątpliwości, że Shay nie zasługuje na nic więcej niż kara śmierci?
           
Z początku wątpliwości miał Michael, młody student matematyki, który był przysięgłym na jego procesie. Po długiej debacie i wahaniach w końcu zapisał swoje nazwisko na tablicy po stronie tych, którzy opowiadają się za straceniem Shay’a. Wyrok został wydany, od ponad połowy wieku była to pierwsza kara śmierci w New Hampshire. Stan nie był na to przygotowany. Trzeba było dobudować salę straceń, zakupić odpowiedni środek chemiczny do zastrzyku oraz łoże, na którym Shay straci życie. Tymczasem my, dzięki narracji wieloosobowej, poznajemy Shay’a bliżej, z perspektywy współwięźnia Luciusa oraz ojca Michaela. Tego Michaela, którego wyrzuty sumienia zaprowadziły do seminarium duchownego. Michal jest przewodnikiem duchowym Shay’a. Pytanie tylko, kto takiego przewodnika potrzebuje…

Okazuje się, że Shay ma niezwykłą moc, która potrafi zdziałać prawdziwe cuda. Na tyle efektowne, że pod więzieniem zbiera się grupka ludzi, którzy wierzą w to, że Shay jest Mesjaszem. Zaczyna w to wierzyć nawet ojciec Michael, który na własne oczy widzi możliwości skazańca. Kolejną bliską mu osobą jest Maggie – zakompleksiona kobieta, która walczy o równość wszystkich ludzi. Walczy także przeciwko karze śmierci, którą uważa za czyste barbarzyństwo. Jak powiedziała Maggie, Stany Zjednoczone są ostatnim wysoko rozwiniętym państwem, w którym jest ona jeszcze możliwa. Wreszcie, bezsilna, toczy batalię o sposób śmierci Shay’a. O sposób, który po jego straceniu może przynieść jeszcze wiele dobrego, a przede wszystkim uratować życie drugiej córce June Nealon.

No cóź, za niektóre czyny mamy kogoś ochotę zabić. Są czyny, za których popełnienie człowiek nie zasługuje nawet na trzy posiłki w ciemnej sali. Do takich zbrodni z pewnością można zaliczyć gwałt i zastrzelenie małej dziewczynki. Większość ludzi w ciemno opowiedziałaby się za wyrokiem śmierci dla zwyrodnialca. Ta powieść Jodi Picoult pokazuje nam jednak, że nie zawsze białe jest białe, a czarne jest czarne.

Skazany na śmierć, który ma nadprzyrodzone moce i nie potrafi sformułować myśli. Jest analfabetą i coś w jego zachowaniu jest nie tak. Skądś to znamy, prawda? Szczerze mówiąc obawiałam się tej powieści, a po 120 stronach miałam zamiar porzucić. Wydawała się niesamowicie podobna do „Zielonej Mili” Stephena Kinga. Czyżby Picoult chciała skopiować mistrza? Cóż, po przeczytaniu całej lektury dochodzę do wniosku, że jest niemal identyczna. Nie potrafię być jednak wściekła za Picoult, ponieważ po raz kolejny mnie oczarowała. Zgrabnie dobrane zdania, emocje i przyspieszone bicie serca, niepokój przy odwracaniu każdej strony, napięcie w oczekiwaniu na rezultat procesu… I wreszcie podstawowe pytanie: Co tak naprawdę stało się w domu June Nealon? Pytanie, na które odpowiedzieć każdy musi sam.

Polecam tę powieść wszystkim miłośnikom dramatów. Znajdziecie tu wszystko, czego potrzeba w jesienne popołudnie, aby zatopić się w lekturze i ciągle przeżywać rozterki bohaterów, kwestionować ich wybory i próbować poznać prawdę…

niedziela, 4 listopada 2012

Biała Masajka - Corinne Hofmann


Świat jest wielki i różnorodny. Świetna infrastruktura – samoloty, samochody, komunikacja internetowa i telefoniczna. Brak barier. W tym nowoczesnym świecie małżeństwa pomiędzy obywatelami różnych krajów nie dziwią. A czy dziwiły jeszcze dwadzieścia lat temu?

Nie. W „Białej Masajce” została przedstawiona wielka, namiętna miłość Szwajcarki do Kenijczyka. Niestety, w ich przypadku nie chodzi tylko o różnicę krajów, ale wręcz światów. Lketinga nie jest zwykłym Kenijczykiem, to Masaj. Członek wędrownego plemienia. Mężczyzna wielki, silny i z tradycyjnym podejściem do życia. Niestety, także z tradycyjnym, masajskim podejściem do kobiet.

Corinne wyjeżdża do Kenii na urlop ze swoim długoletnim chłopakiem. Nie jest z nim szczęśliwa, nie kocha go. Dlatego nie ma skrupułów, żeby na jego oczach mizdrzyć się do Lketingi, z którym nawet nie może się dogadać. Po kilku miesiącach spędzonych w Szwajcarii i porzuceniu chłopaka, Corinne wraca do Kenii, do swojego cudownego Masaja, który zawładnął jej sercem. Żądna przygód Szwajcarka sprzedaje mieszkanie, sklep i podejmuje wszystkie swoje oszczędności, a następnie wyjeżdża na stałe mieszkać w lepiance swojego Wyśnionego Mężczyzny oraz jego matki. Nie zważa na fakt, że ledwie może się z nim porozumieć, na niebezpieczeństwa związane z chorobami czy radykalną zmianą sposobu żywienia. Nie liczy się nic, bo jej miłość do Lketingi jest ogromna.

Tak wielka, że para postanawia się pobrać. Napotykają trudności formalne, ale po wielu miesiącach oczekiwania w końcu się udaje – stają na ślubnym kobiercu. Dla Corinne to najpiękniejszy dzień życia, ale szybko okazuje się, że to dopiero początek kłopotów…

Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz – mówi mądre polskie porzekadło. Nie było mi żal Corinne, która co krok napotykała wielkie przeszkody. Nie jestem na tyle naiwna, żeby wierzyć, że miłość przezwycięży nawet największe różnice. To po prostu niemożliwe, żeby tak drastycznie różniące się kultury mogły żyć w zgodzie przez całe życie. O ile początkowy okres małżeństwa tych dwoje ludzi jest sielanką, potem los odpłaca Corinne z nawiązką. Odpłaca za głupotę i naiwność.

Powieść Corinne Hofmann ma też drugie dno. Przedstawia życie w Kenii w końcu XX wieku. Wiele rzeczy mnie tam rozśmieszyło, wiele zdziwiło i wiele rozzłościło. Mówi się, że Afryka to biedny kontynent i należy pomagać ludziom bez perspektyw. Wszyscy współczujemy wychudzonym, nędznym ludziom ze stopami w pęcherzach. Zastanawiałam się wiele razy, czy to wszystko nie jest przypadkiem na ich życzenie. Masajowie to lud wędrowny. Na własne życzenie pozbawiają się zwierząt hodowlanych (mieszkając w miejscach, gdzie można spotkać dzikie zwierzęta) i dostępu do wody. Wolą zginąć z głodu niż wziąć się do roboty. Ludzie przyzwyczajeni do ciągłych wędrówek mogliby szukać miejsc, w których można żyć z dostępem do wody, a takie są na północy kraju. Wiele podobnych myśli nasuwało mi się podczas lektury tej powieści.

Opowieść Corinne jest wielką przestrogą. Ostrzeżeniem przed naiwnością i zgubnym twierdzeniem, że dla miłości trzeba poświęcić wszystko. Nie trzeba, nie wolno(!) poświęcać się do końca dla kogoś, kto żyje w innej rzeczywistości i nie będzie w stanie tego docenić.