sobota, 29 września 2012

Cień wiatru - Carlos Ruiz Zafon

Cień wiatru - Carlos Ruiz Zafon
Wydawnictwo Muza

Od „Cienia wiatru” sporo oczekiwałam. Czytałam pochlebne opinie w Internecie, słuchałam zachwytów pań w bibliotece. Gdy wreszcie znalazłam tę powieść na bibliotecznej półce, nie wahałam się długo.

Od pierwszej strony w oczy rzuca się kunszt literacki Carlosa Ruiza Zafona. Pięknie wymodelowane, wypieszczone wręcz zdania, zachwycające opisy i świetnie dopasowane dialogi. Mały chłopiec znajduje starą książkę na Cmentarzu Zapomnianych Książek. Jest to „Cień wiatru”, powieść nieznanego autora Juliana Caraxa. Z książką tą łączy się długa i przygnębiająca historia, którą Daniel poznaje w trakcie swoich poszukiwań.

Wcale nie Daniel i wcale nie historia powieści są tu najciekawsze. Zwykła, choć dobrze napisana lektura, zamienia się niemal w arcydzieło, gdy poznajemy Fermina Romero de Torresa. Ta barwna postać ożywia powieść i sprawia, że niemożliwością jest czytanie jej w miejscach publicznych. Parsknięcia śmiechem lub chichot zdarzają się niemal co stronę, gdy Fermin razem z Danielem odwiedza poszczególne osoby w celu dowiedzenia się czegokolwiek na temat Juliana Caraxa. Jego niewybredne żarty i wrodzona umiejętność naginania wydarzeń (lub wciskania kitu – jak powiedzielibyśmy dzisiaj) przy udawanej, niemal ironicznej grzeczności, przysparzają bohaterom wielu kłopotów. Dzięki nieustępliwości obu mężczyzn (w międzyczasie Daniel wyrósł na przystojnego dorosłego mężczyznę) cała historia złożyła się wreszcie w jedną całość…

Prawda o dziejach Juliana Caraxa okazała się brutalna. Okrutna śmierć matki i dziecka, niewyjaśnione tajemnice i osoba (lub też nie osoba) zjawiająca się od czasu do czasu w piwnicy starego domu pięknej Penelope. Wszystko to sprawia, że powieść tę czyta się jak pasjonujący kryminał. Idealna odskocznia od współczesnych powieści kryminalnych, pełnych badań DNA czy opisów sekcji zwłok.

Po raz kolejny nie zawiodłam się na powieści Carlosa Ruiza Zafona. Choć była to historia mniej porywająca niż „Pałac Północy”, do którego porównywałam „Cień wiatru”, to jednak urzekała swoim pięknem (mimo wszystko) i przekrojem życia społeczeństwa w powojennej Hiszpanii, stojącej u progu wojny domowej i pod dyktatorską władzą generała Franco.

wtorek, 25 września 2012

W imię miłości - Jodi Picoult


W imię miłości - Jodi Picoult

Tej pani nikomu nie trzeba przedstawiać. Jodi Picoult – ulubiona autorka milionów kobiet na świecie. Pisze o tematach trudnych. Choroby, trudne sprawy sądowe, molestowane dzieci… Powieść „W imię miłości” kusiła mnie od bardzo dawna. Gdy wreszcie zobaczyłam ją na bibliotecznej półce, nie wahałam się ani chwili i zabrałam ją stamtąd do przytulnego wnętrza mojej torby.

Molestowanie seksualne dzieci. Czyny, które mają ogromny wpływ na ich przyszłość. Niestety, jest to zawsze wpływ negatywny. Mówimy o tych przerażających zbrodniach coraz więcej, nienawidzimy z całego serca ich sprawców i współczujemy dzieciom. Tak jak prokurator Nina Frost, która na co dzień zajmuje się przestępstwami popełnianymi wobec dzieci. Wydaje się, że oswoiła się z myślą o tym, że świat jest brutalny, a nasze kochane, malutkie dzieci nie mogą czuć się w nim bezpieczne. Spotykała się już z przypadkami, gdy zbrodniarzami byli nauczyciele, sąsiedzi, a nawet jedno z rodziców.

Na jedno się nie przygotowała. Na to, że ofiarą molestowania padnie jej ukochany synek Nathaniel. Pięciolatek to prawdziwy cud. Nina i jej mąż Caleb nigdy bowiem nie mieli zaznać uroków posiadania własnego dziecka. Pewnego dnia zdarzył się jednak cud i poczęli Nathaniela. Dziecko idealne, inteligentne, wygadane i uwielbiane przez wszystkich. Pewnego dnia Nathaniel zaniemówił. Matka, zaaferowana porannym rozgardiaszem, nawet tego nie zauważyła. Otrzeźwił ją dopiero telefon od wychowawczyni przedszkolnej. Nathaniel nie powiedział od rana ani słowa, a wzburzony zaczął być agresywny. Nina i Caleb natychmiast skontaktowali się z psychiatrą dziecięcym, który pomógł im postawić diagnozę.
Zdarzyło się najgorsze. Mały Nathaniel był molestowany seksualnie… Z racji tego, że zaniemówił, nie mógł wyjawić nazwiska sprawcy. Gdy jednak zaczął uczyć się języka migowego, pokazał mamie i znajomemu detektywowi Patrickowi, kto tak bardzo go skrzywdził. Nina nigdy nie chciałaby tego wiedzieć…

Jodi Picoult w swojej powieści porusza niezwykle trudny temat. Budzi w czytelniku uczucie grozy, bezgranicznego smutku, współczucia i… żądzy zemsty. Taką samą żądzą zemsty pała Nina, która chce ochronić swoje dziecko. Chce tylko, żeby obrzydliwy przestępca poniósł karę, a jej synek nie musiał przechodzić przez piekło przesłuchań. Dowiadujemy się, co matka jest w stanie zrobić dla dziecka w imię miłości…

W tej powieści zgadza się wszystko - język, styl, typowy przebieg zdarzeń dla dzieł Jodi Picoult. Większość czasu "spędzamy" na sali sądowej, która jest najpierw miejscem pracy (i, niestety, licznych rozczarowań) Niny, a potem miejscem największego życiowego koszmaru. Poznajemy mechanizm działania amerykańskiego systemu sądownictwa w stosunku do najmłodszych ofiar, kibicujemy sędziom przysięgłym w podjęciu dobrej decyzji oraz zastanawiamy się, czy tak naprawdę akceptujemy to, co zrobiła Nina...

____________________________________________________

Na przeczytanie czekają następujące powieści:

1. Szukając Noel Richard Paul Evans
2. Bogowie Alabamy Joshilyn Jackson
3. Biała Masajka Corinne Hofmann
4. Bezsenność Stephen King
5. Wołanie grobu Simon Beckett
6. Nieprzyjaciel Lee Child
7. Godzina Czarownic t.1 Anne Rice
8. Czekam na Ciebie Véronique Olmi

Daruję sobie chyba "Bezsenność" Kinga, bo słyszałam, że jest to King w najgorszym wydaniu - mnóstwo niepotrzebnych opisów, które zwalniają akcję. Dwie pierwsze pozycje to moje łowy za 8 zł i 9,99 w wyprzedażach w Auchanie i Media Markt. Reszta to łowy biblioteczne :) 

piątek, 21 września 2012

Nie zdradzaj żadnych tajemnic - Joy Fielding


W życiu Jess wydarzyło się bardzo wiele. Pani prokurator na co dzień walczy o sprawiedliwość w swoim stanie i pomaga skazywać największe społeczne szumowiny. Takie jak Rick Ferguson, który najpierw zgwałcił, a potem zabił Connie. Jess, nie zważając na groźby z jego strony, postanawia za wszelką cenę wywalczyć  karę śmierci. Sama nieomal skazuje się na taki sam los…
Życie prywatne Jess nie jest zbyt udane. Rozwiedziona z o wiele lat starszym adwokatem, miewa napady paniki związane z myślami o swojej matce, która zaginęła wiele lat temu i została uznana za zmarłą. Nagle w jej życiu pojawia się Adam, sprzedawca butów. Choć ostrożna, Jessika daje się złapać w sidła zauroczenia. Temu związkowi sprzeciwia się jednak jej były mąż Don, który ostatnio często pojawia się w jej życiu i służy pomocą. Jak się okazuje, wcale nie bezinteresowną. Don nadal kocha Jess i chciałby znów z nią być. W tym celu układa niecny plan…
Jessika nie podejrzewa nawet, jak skończy się cała historia z Rickiem Fergusonem. Historia, która jest o wiele bardziej tajemnicza, niż wydawało się to przenikliwej pani prokurator… Jess grozi wielkie niebezpieczeństwo, na którego końcu czeka wyjaśnienie zagadki o zniknięciu mamy.
Joy Fielding wspięła się na wyżyny swojego literackiego talentu. Powieść  „Nie zdradzaj żadnych tajemnic” jest tajemnicza od początku do ostatnich kart, gdzie wyjaśnia się zagadka Ricka Fergusona oraz matki Jessiki. Świetnie skonstruowana powieść psychologiczna pozwala wczuć nam się w sposób myślenia Jess, jej pozornie poukładane życie. Prokurator ratuje się porządkiem i planowaniem wszystkich wydarzeń. Ratuje się przed niepewnym losem choćby swoich ubrań, które starannie przygotowuje wieczorem na następny poranek. Ma już dość niepewności i pytań w swoim życiu. Podobne tajemnice skrywa Adam. Sekrety zdają się być nieodłącznym elementem ich życia, który wpłynie na dalsze funkcjonowanie ich zażyłej znajomości.
Zaskakujące zakończenie to wielki atut tej powieści. Nawet najwięksi pasjonaci kryminałów będą mieli problem z odgadnięciem, kto tak naprawdę stoi za groźbami Ricka Fergusona w stosunku do Jessiki i czy zdoła się ona uratować przed śmiercią we własnym mieszkaniu. Śmiercią z rąk mężczyzny uzbrojonego i ogarniętego dziką żądzą zabijania…

________________________________________________________________________________
Jest to trzecia przeczytana przeze mnie powieść p. Fielding i trzecia bardzo udana. Najbardziej podobały mi się "Granice uczuć". Zachęcam nieprzekonanych do zapoznania się z twórczością Joy Fielding. Pisze znacznie lepiej niż jej koleżanka z takim samym nazwiskiem.

wtorek, 18 września 2012


Życie na sprzedaż - Nora Roberts
Wydawnictwo Amber


Tak ciężko powstrzymać łzy, gdy myśli się o małej Emmie, która kryje się pod zlewem, by uciec przed złością matki. Choć może bardziej szczęśliwym określeniem jest „kobieta, która ją urodziła”. Przed piekłem ratuje ją ojciec, Brian McAvoy. Początkujący rockman, który ma mnóstwo pieniędzy, żeby odkupić Emmę od Jane. 

Brian McAvoy jest najwspanialszym mężczyzną, jakiego Emma miała okazję poznać. Przystojniak, którego pragnie połowa kobiet na świecie, obdarzony wrażliwą duszą i dobrym sercem. Czy jest coś więcej, czego może pragnąć trzyletnia dziewczynka? Oprócz ojca dostaje też piękny pokój w olbrzymim domu oraz przybraną matkę, która traktuje ją początkowo z rezerwą i niejakim strachem, ale jednocześnie z akceptacją i miłością. Wkrótce potem rodzi się Darren, który zawładnie sercem małej Emmy i, jak się okazuje, będzie przyczyną jej największych życiowych tragedii.

To pierwsza powieść Nory Roberts, jaką miałam okazję przeczytać. Wiem jedno – na pewno nie ostatnia. Do tej pory pisarka ta kojarzyła mi się z romansidłami, których tak nie znoszę. Okazało się jednak, że jej powieść obyczajowa wciągnęła mnie niesamowicie. Siedziałam i czytałam, dopingując Emmę przez całe jej życie. Cierpiałam i śmiałam się razem z nią, kibicując Michaelowi i Steviemu, który walczył z uzależnieniem.

Wreszcie kibicowałam Johnno, temu wspaniałemu Johnno, którego Emma kochała przez całe swoje życie. Kochała miłością wielką i platoniczną. Jej skłonność do wielkich uczuć raz wpędziła ją w ogromne tarapaty, z których wyszła z pomocą ukochanych osób.

Powieść ta, choć smutna, napawa wielkim optymizmem. Jest to powieść o przyjaźni, oddaniu, duszach wrażliwych i kochających rockmanów. Zespół Devastation to jedna rodzina, która wspiera się w najtrudniejszych momentach życia i odda wszystko za szczęście swoich bliskich. Przetrwała próbę czasu i jest tak wspaniała, jak w momencie, kiedy Emma ujrzała tych facetów w studiu nagraniowym pierwszy raz w życiu.

piątek, 14 września 2012

W pewien wrześniowy poranek


W pewien wrześniowy poranek - Karen Kingsbury
Wydawnictwo Rafael

Są takie wydarzenia, których nie zapomina się do końca życia, choć nigdy bezpośrednio ich nie przeżyliśmy. Są takie chwile, które zmieniają życie nie tylko osób uczestniczących w tragedii, ale losy całego świata. Jednym z takich wydarzeń był atak na World Trade Center w 2001 roku.

Cały świat przeżywał tę tragedię. Psychologowie z całego świata twierdzą, że gdy usłyszy się coś wstrząsającego, nawet po wielu latach dokładnie pamięta się, co robiło się danego dnia, gdzie się było w kluczowym momencie, a nawet, jaka była wtedy pogoda. Ja także pamiętam wszystko, choć w momencie najsłynniejszego ataku terrorystycznego w dziejach ludzkości miałam zaledwie 10 lat. Pamiętam, jak siedziałam u siebie w pokoju przerażona moją własną tragedią – zepsuł mi się stary monitor i bałam się powiedzieć o tym rodzicom. Rozumiałam, że stało się coś strasznego. Rodzice siedzieli przed telewizorem i w milczeniu wpatrywali się w ekran.

Atak na World Trade Center był symbolem – oznaką końca bezpiecznego świata. Początkiem obowiązkowych prześwietleń bagaży, alarmów wszczynanych po ujrzeniu samotnej walizki stojącej na środku terminalu czy nawet podejrzanie rozglądającego się Araba. Był to jednak także, o tym często zapominamy, koniec normalnego życia wielu tysięcy Amerykanów. W atakach na oba wieżowce World Trade Center zginęły łącznie 2973 osoby, w tym ponad trzystu strażaków, którzy ruszyli na pomoc rannym.

Powieść „W pewien wrześniowy poranek” Karen Kingsbury opowiada historię dwóch mężczyzn oraz ich rodzin. Czytelnik szybko orientuje się, który jest tym „dobrym”, a który „złym”. Na odwrocie książki wyraźnie zaznaczone jest, że przeżyje tylko jeden z nich. Jak myślicie, który?

Jamie wydaje się, że zyskała od losu drugą szansę, gdy dowiaduje się, że jej mąż leży w nowojorskim szpitalu. Niestety, Jake Bryan stracił pamięć. Jedyną oznaką tego, że wie, kim był w przeszłości, jest imię córeczki, które wyszeptał przed zapadnięciem w śpiączkę. Uszczęśliwiona Jamie nie zauważa jednak pewnych dziwnych rzeczy, które nie pasują do jej męża. Zauważają to jego koledzy z remizy strażackiej oraz przyjaciółka.

Tymczasem Jake Bryan uczy się siebie na nowo. Czyta Biblię wraz z dopiskami oraz pamiętnik, który prowadził przez kilka lat przed zawaleniem się wież World Trade Center. To pozwala mu polubić dawnego Jake’a Bryana oraz żyć tak jak on, nawet po tym, jak będzie musiał opuścić Jamie i małą Sierrę.

Ta wzruszająca powieść Karen Kingsbury jest wehikułem czasu, który przenosi nas do 2001 roku i pozwala spojrzeć na zamach z innej strony, tej bardziej ludzkiej. Nie myśleć o zawalonych wieżach, terrorystach, konsekwencjach w postaci wojny w Iraku. Myśleć natomiast o bohaterstwie setek strażaków, którzy poświęcili swoje życie dla ratowania tych, których tak naprawdę nie dało się uratować. Myśleć o rodzinach zmarłych oraz ich dalszych losach. Codziennym życiu, które toczy się w cieniu wielkiej tragedii – cieniu wrześniowego poranka 2001 roku.

czwartek, 13 września 2012

Poszła na całość


Poszła na całość - Meggin Cabot
Wydawnictwo Amber 2003

Nadszedł czas studenckiej kampanii wrześniowej. Wszystkie siły umysłowe rzucone na dwa przedmioty, które pozostały do studenckiego spełnienia – zaliczenia sesji i II roku bez warunków. Co w takim przypadku zrobić z wolnymi chwilkami, których jest przecież tak niewiele? Ano czytać.

W sytuacji, kiedy mózg wyparowuje wręcz po kilku godzinach nieustannej nauki, ciężko skupić się na pięknych zdaniach czy rozmyślać nad przeczytanym fragmentem. Idealnym wypełniaczem wolnego czasu są więc książki mniej ambitnych autorów.

Pierwszy rzut oka na powieść Meggin Cabot pt. „Poszła na całość”: niezbyt długa, z dużą ilością dialogów. Może być, biorę! Nigdy nie lubiłam romansów, ale teraz mam ochotę przeczytać coś nieskomplikowanego i zapoznać się z twórczością Meg Cabot, bo nigdy nie miałam na to okazji. Okładka zachęca: „Prawdziwie burzliwy hollywoodzki romans na łonie dzikiej przyrody, pośród śnieżycy i… płatnych zabójców”.

Pomyślałam, że uciekanie na Alasce przed płatnymi zabójcami zaciekawi mnie na tyle, że dam radę przebrnąć przez tę powieść. Samej akcji było jednak bardzo mało, a opisana została w taki sposób, że czułam się, jakby bohaterka podejmowała decyzje dotyczące wyboru koloru do paznokci w drogerii, a nie uciekała przed prawdziwym niebezpieczeństwem.

Czytałam jednak i czytałam. Zazwyczaj nie mam skrupułów przed rzuceniem książki w kąt, jeśli mi się nie podoba. Tym razem dotrwałam do końca, choć zakończenie powieści przewidziałam właściwie już po pierwszych zdaniach. Ot, taka lekka historyjka na wolne popołudnie. Mimo wszystko polecam.

piątek, 7 września 2012

Krucha jak lód


 Krucha jak lód - Jodi Picoult

Charlotte jest bohaterką, jakich wiele na tym świecie. Codziennie zajmuje się chorym dzieckiem. Willow potrzebuje ciągłej opieki, wystarczy bowiem niewłaściwy ruch, a kości dziewczynki pękają jak zapałki. A wraz z nimi serce jej matki…

Czytając powieść „Krucha jak lód” Jodi Picoult, nie da się nie zająć stanowiska w sprawie. Nie da się być obserwatorem całego piekła, przez jakie musi przejść rodzina O’Keefe w związku z decyzją Charlotte o procesie sądowym. Choć wszyscy potępiają matkę za to, że chce wmówić sędziemu, że tak naprawdę nie chciała urodzić dziecka, ja doskonale ją rozumiem. To nieprawda, że wolałaby, żeby Willow w ogóle się nie urodziła. Nieprawda, że jej nie kocha, tak jak to interpretują jej najbliżsi oraz postronni obserwatorzy.

Charlotte walczy o ogromne odszkodowanie za błąd w sztuce lekarskiej. Traci przy tym przyjaciółkę, jest bliska utraty męża oraz swojej drugiej córki, która wpada w coraz poważniejsze tarapaty. Czemu to robi? Czemu rujnuje rodzinę? Powód jest bardzo prozaiczny – pieniądze. Ogromne pieniądze, które mogą sprawić, że świat stanie przed Willow otworem.

Zapytałam mojej mamy, co zrobiłaby na miejscu Charlotte. Odpowiedziała: „Gdybyś tylko mogła mieć lepszą przyszłość, gdybym mogła zapewnić ci utrzymanie i najlepsze lekarstwa do końca życia, nie wahałabym się ani chwili przed najgorszymi słowami”. Myślę dokładnie tak samo. Charlotte musi powiedzieć słowa: „Gdybym wiedziała wcześniej, że Willow będzie tak chora, dokonałabym aborcji. Żałuję, że Willow się urodziła.” Czy zdobędzie się na te okrutne słowa przy córeczce i sali sądowej wypełnionej mieszkańcami miasteczka?

Od początku do końca powieści byłam po stronie Charlotte i kibicowałam jej we wszystkich poczynaniach, choć byłam w stanie zrozumieć Seana. Przykładny mąż i ojciec nie akceptuje pomysłu żony i zgadza się stanąć w sądzie po przeciwnej stronie. Najbardziej jednak cierpi na tym wszystkim Amelia, która, czując się odrzucona i niepotrzebna, ma mnóstwo problemów, które ją przerastają. Rodzice zauważą je, kiedy będzie niemal za późno…