Krucha jak lód - Jodi Picoult
Charlotte jest
bohaterką, jakich wiele na tym świecie. Codziennie zajmuje się chorym
dzieckiem. Willow potrzebuje ciągłej opieki, wystarczy bowiem niewłaściwy ruch,
a kości dziewczynki pękają jak zapałki. A wraz z nimi serce jej matki…
Czytając powieść „Krucha jak lód” Jodi Picoult, nie da się
nie zająć stanowiska w sprawie. Nie da się być obserwatorem całego piekła,
przez jakie musi przejść rodzina O’Keefe w związku z decyzją Charlotte o
procesie sądowym. Choć wszyscy potępiają matkę za to, że chce wmówić sędziemu,
że tak naprawdę nie chciała urodzić dziecka, ja doskonale ją rozumiem. To
nieprawda, że wolałaby, żeby Willow w ogóle się nie urodziła. Nieprawda, że jej
nie kocha, tak jak to interpretują jej najbliżsi oraz postronni obserwatorzy.
Charlotte walczy o ogromne odszkodowanie za błąd w sztuce
lekarskiej. Traci przy tym przyjaciółkę, jest bliska utraty męża oraz swojej
drugiej córki, która wpada w coraz poważniejsze tarapaty. Czemu to robi? Czemu
rujnuje rodzinę? Powód jest bardzo prozaiczny – pieniądze. Ogromne pieniądze,
które mogą sprawić, że świat stanie przed Willow otworem.
Zapytałam mojej mamy, co zrobiłaby na miejscu Charlotte.
Odpowiedziała: „Gdybyś tylko mogła mieć lepszą przyszłość, gdybym mogła
zapewnić ci utrzymanie i najlepsze lekarstwa do końca życia, nie wahałabym się
ani chwili przed najgorszymi słowami”. Myślę dokładnie tak samo. Charlotte musi
powiedzieć słowa: „Gdybym wiedziała wcześniej, że Willow będzie tak chora,
dokonałabym aborcji. Żałuję, że Willow się urodziła.” Czy zdobędzie się na te
okrutne słowa przy córeczce i sali sądowej wypełnionej mieszkańcami miasteczka?
Od początku do końca powieści byłam po stronie Charlotte i
kibicowałam jej we wszystkich poczynaniach, choć byłam w stanie zrozumieć
Seana. Przykładny mąż i ojciec nie akceptuje pomysłu żony i zgadza się stanąć w
sądzie po przeciwnej stronie. Najbardziej jednak cierpi na tym wszystkim
Amelia, która, czując się odrzucona i niepotrzebna, ma mnóstwo problemów, które
ją przerastają. Rodzice zauważą je, kiedy będzie niemal za późno…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz