Erynie - Marek Krajewski
Wydawnictwo Znak
Pewnego dnia poczułam się jak zdrajczyni narodu.
Uświadomiłam sobie, że do tej pory omijałam polskich autorów i robiłam to
celowo. Tymczasem Wasze recenzje, dotyczące polskich książek, nie były wcale
złe. Postanowiłam więc podejść do półki w bibliotece, gdzie stoją powieści
polskich autorów.
Pierwsza książka, która od razu przykuła mój wzrok, to
„Erynie” Marka Krajewskiego. Skojarzyłam tego autora z pozytywnych opinii,
jakie o nim słyszałam. Pomyślałam, że przecież nie mam nic do stracenia.
Zabrałam ze sobą tę cienką powieść do domu. I niemal natychmiast zatraciłam się
w lekturze. Przeniosłam się myślami do ogarniętego strachem przed kolejną wojną
Lwowa. To polskie miasto niezbyt różniło się od innych. Ponure, pełne różnic
pomiędzy nielicznymi już bogaczami a biedakami, których jedyną przyjemnością po
ciężkiej pracy była butelka wódki, którą można było kupić u niemal każdego
stróża nocnego i dozorcy.
W tej rzeczywistości musiał odnaleźć się komisarz Popielski.
Ten człowiek zna każdy zakątek Lwowa, zarówno za dnia jak i w nocy. Doskonale
wie, gdzie toczą się podejrzane interesy, zna „podziemny” Lwów, osobiście
korzysta z usług największego gangstera w mieście. Pewnego pięknego dnia chce
skończyć z byciem policyjnym detektywem. Ma zamiar odejść na emeryturę. Jego
prośba o przeniesienie „w stan spoczynku” spotyka się jednak z oburzeniem
miejscowej ludności, która uważa to za ucieczkę od trudnej sprawy, jaką jest
brutalne zabójstwo 3-letniego dziecka. O tę zbrodnię ludność natychmiast
oskarża Żydów, napięcie pomiędzy nimi a chrześcijanami wzrasta jeszcze bardziej
po podpaleniu jednej ze świątyń. Czy rzeczywiście wszystkiemu winni są Żydzi,
pedofil, a może po prostu kolejny morderca, jakich na świecie jest bardzo dużo?
Powieść Marka Krajewskiego to nie jest zwykły kryminał.
Akcja osadzona w Lwowie, dziejąca się ponad 70 lat temu tworzy wspaniały
klimat. Atmosfera tajemnicy, mroku, niewyjaśnionych zdarzeń i strachu to
uczucia towarzyszące czytaniu książki „Erynie”. Pozytywny aspekt powieści to
mocno zarysowana postać komisarza Popielskiego. Od samego początku zostają nam
przedstawione zalety i wady człowieka, który budzi szacunek i strach wszystkich
mieszkańców Lwowa. Sami oceniamy tego wysokiego, łysego człowieka, który ze
względu na swoją chorobę prowadzi nocny tryb życia. Do czytelnika należy
ostateczna ocena tej postaci. Ja oceniłam go negatywnie…
Styl Marka Krajewskiego urzekł mnie i zniewolił.
Dopieszczone wręcz zdania, dokładne dopasowanie języka do mówiących osób, brak
oceny zachowań bohaterów – sami decydujemy, jak oceniamy daną postać, czy
rozumiemy jej postępowanie, co mamy na jej usprawiedliwienie. Uważam swoje
pierwsze spotkanie z tym autorem za bardzo udane, z chęcią przeczytam inne jego
powieści.
Znam autora i przypadł mi do gustu :) Książkę mam w planach ;D
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie, chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńPrzez Twoją recenzję czuję się jak zdrajczyni narodu, bo sama niechętnie sięgam po rodzimych pisarzy. Pora to zmienić! Tym bardziej, że tyle przychylnych słów się człowiek naczyta...
OdpowiedzUsuńLubię rodzimą literaturę, bardzo często ją czytam i chwalę, ale nie miałam jeszcze przyjemności poznać książki Pana Krajewskiego i nie dlatego że nie miałam okazji jej przeczytać, bo na szczęście moja biblioteka ma egzemplarz tej powieści, ale jakoś nie umiałam się zabrać za ten tytuł, żałuję bardzo, bo z tego co piszesz wynika, że jest to świetna lektura.
OdpowiedzUsuń