niedziela, 7 października 2012

Erynie - Marek Krajewski


Erynie - Marek Krajewski
Wydawnictwo Znak

Pewnego dnia poczułam się jak zdrajczyni narodu. Uświadomiłam sobie, że do tej pory omijałam polskich autorów i robiłam to celowo. Tymczasem Wasze recenzje, dotyczące polskich książek, nie były wcale złe. Postanowiłam więc podejść do półki w bibliotece, gdzie stoją powieści polskich autorów.

Pierwsza książka, która od razu przykuła mój wzrok, to „Erynie” Marka Krajewskiego. Skojarzyłam tego autora z pozytywnych opinii, jakie o nim słyszałam. Pomyślałam, że przecież nie mam nic do stracenia. Zabrałam ze sobą tę cienką powieść do domu. I niemal natychmiast zatraciłam się w lekturze. Przeniosłam się myślami do ogarniętego strachem przed kolejną wojną Lwowa. To polskie miasto niezbyt różniło się od innych. Ponure, pełne różnic pomiędzy nielicznymi już bogaczami a biedakami, których jedyną przyjemnością po ciężkiej pracy była butelka wódki, którą można było kupić u niemal każdego stróża nocnego i dozorcy.

W tej rzeczywistości musiał odnaleźć się komisarz Popielski. Ten człowiek zna każdy zakątek Lwowa, zarówno za dnia jak i w nocy. Doskonale wie, gdzie toczą się podejrzane interesy, zna „podziemny” Lwów, osobiście korzysta z usług największego gangstera w mieście. Pewnego pięknego dnia chce skończyć z byciem policyjnym detektywem. Ma zamiar odejść na emeryturę. Jego prośba o przeniesienie „w stan spoczynku” spotyka się jednak z oburzeniem miejscowej ludności, która uważa to za ucieczkę od trudnej sprawy, jaką jest brutalne zabójstwo 3-letniego dziecka. O tę zbrodnię ludność natychmiast oskarża Żydów, napięcie pomiędzy nimi a chrześcijanami wzrasta jeszcze bardziej po podpaleniu jednej ze świątyń. Czy rzeczywiście wszystkiemu winni są Żydzi, pedofil, a może po prostu kolejny morderca, jakich na świecie jest bardzo dużo?

Powieść Marka Krajewskiego to nie jest zwykły kryminał. Akcja osadzona w Lwowie, dziejąca się ponad 70 lat temu tworzy wspaniały klimat. Atmosfera tajemnicy, mroku, niewyjaśnionych zdarzeń i strachu to uczucia towarzyszące czytaniu książki „Erynie”. Pozytywny aspekt powieści to mocno zarysowana postać komisarza Popielskiego. Od samego początku zostają nam przedstawione zalety i wady człowieka, który budzi szacunek i strach wszystkich mieszkańców Lwowa. Sami oceniamy tego wysokiego, łysego człowieka, który ze względu na swoją chorobę prowadzi nocny tryb życia. Do czytelnika należy ostateczna ocena tej postaci. Ja oceniłam go negatywnie…

Styl Marka Krajewskiego urzekł mnie i zniewolił. Dopieszczone wręcz zdania, dokładne dopasowanie języka do mówiących osób, brak oceny zachowań bohaterów – sami decydujemy, jak oceniamy daną postać, czy rozumiemy jej postępowanie, co mamy na jej usprawiedliwienie. Uważam swoje pierwsze spotkanie z tym autorem za bardzo udane, z chęcią przeczytam inne jego powieści.



4 komentarze:

  1. Znam autora i przypadł mi do gustu :) Książkę mam w planach ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachęciłaś mnie, chyba się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez Twoją recenzję czuję się jak zdrajczyni narodu, bo sama niechętnie sięgam po rodzimych pisarzy. Pora to zmienić! Tym bardziej, że tyle przychylnych słów się człowiek naczyta...

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię rodzimą literaturę, bardzo często ją czytam i chwalę, ale nie miałam jeszcze przyjemności poznać książki Pana Krajewskiego i nie dlatego że nie miałam okazji jej przeczytać, bo na szczęście moja biblioteka ma egzemplarz tej powieści, ale jakoś nie umiałam się zabrać za ten tytuł, żałuję bardzo, bo z tego co piszesz wynika, że jest to świetna lektura.

    OdpowiedzUsuń