Świat jest wielki i różnorodny. Świetna infrastruktura –
samoloty, samochody, komunikacja internetowa i telefoniczna. Brak barier. W tym
nowoczesnym świecie małżeństwa pomiędzy obywatelami różnych krajów nie dziwią.
A czy dziwiły jeszcze dwadzieścia lat temu?
Nie. W „Białej Masajce” została przedstawiona wielka,
namiętna miłość Szwajcarki do Kenijczyka. Niestety, w ich przypadku nie chodzi
tylko o różnicę krajów, ale wręcz światów. Lketinga nie jest zwykłym
Kenijczykiem, to Masaj. Członek wędrownego plemienia. Mężczyzna wielki, silny i
z tradycyjnym podejściem do życia. Niestety, także z tradycyjnym, masajskim
podejściem do kobiet.
Corinne wyjeżdża do Kenii na urlop ze swoim długoletnim
chłopakiem. Nie jest z nim szczęśliwa, nie kocha go. Dlatego nie ma skrupułów,
żeby na jego oczach mizdrzyć się do Lketingi, z którym nawet nie może się
dogadać. Po kilku miesiącach spędzonych w Szwajcarii i porzuceniu chłopaka,
Corinne wraca do Kenii, do swojego cudownego Masaja, który zawładnął jej
sercem. Żądna przygód Szwajcarka sprzedaje mieszkanie, sklep i podejmuje
wszystkie swoje oszczędności, a następnie wyjeżdża na stałe mieszkać w lepiance
swojego Wyśnionego Mężczyzny oraz jego matki. Nie zważa na fakt, że ledwie może
się z nim porozumieć, na niebezpieczeństwa związane z chorobami czy radykalną
zmianą sposobu żywienia. Nie liczy się nic, bo jej miłość do Lketingi jest
ogromna.
Tak wielka, że para postanawia się pobrać. Napotykają
trudności formalne, ale po wielu miesiącach oczekiwania w końcu się udaje –
stają na ślubnym kobiercu. Dla Corinne to najpiękniejszy dzień życia, ale
szybko okazuje się, że to dopiero początek kłopotów…
Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz – mówi mądre polskie
porzekadło. Nie było mi żal Corinne, która co krok napotykała wielkie
przeszkody. Nie jestem na tyle naiwna, żeby wierzyć, że miłość przezwycięży
nawet największe różnice. To po prostu niemożliwe, żeby tak drastycznie
różniące się kultury mogły żyć w zgodzie przez całe życie. O ile początkowy
okres małżeństwa tych dwoje ludzi jest sielanką, potem los odpłaca Corinne z
nawiązką. Odpłaca za głupotę i naiwność.
Powieść Corinne Hofmann ma też drugie dno. Przedstawia życie
w Kenii w końcu XX wieku. Wiele rzeczy mnie tam rozśmieszyło, wiele zdziwiło i wiele
rozzłościło. Mówi się, że Afryka to biedny kontynent i należy pomagać ludziom
bez perspektyw. Wszyscy współczujemy wychudzonym, nędznym ludziom ze stopami w
pęcherzach. Zastanawiałam się wiele razy, czy to wszystko nie jest przypadkiem
na ich życzenie. Masajowie to lud wędrowny. Na własne życzenie pozbawiają się
zwierząt hodowlanych (mieszkając w miejscach, gdzie można spotkać dzikie
zwierzęta) i dostępu do wody. Wolą zginąć z głodu niż wziąć się do roboty.
Ludzie przyzwyczajeni do ciągłych wędrówek mogliby szukać miejsc, w których
można żyć z dostępem do wody, a takie są na północy kraju. Wiele podobnych
myśli nasuwało mi się podczas lektury tej powieści.
Opowieść Corinne jest wielką przestrogą. Ostrzeżeniem przed
naiwnością i zgubnym twierdzeniem, że dla miłości trzeba poświęcić wszystko.
Nie trzeba, nie wolno(!) poświęcać się do końca dla kogoś, kto żyje w innej
rzeczywistości i nie będzie w stanie tego docenić.
Fabuła wydaje mi się znajoma, chyba widziałam film, a raczej fragmenty. Różnice kulturowe były bardzo widoczne. Jak książka wpadnie mi w ręcę, to z chęcią przeczytam, bo tematyka jest interesująca. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBiałą Masajkę czytałam wieki temu, ale pamiętam, że książkę łatwo i szybko się czytało. Warto przeczytać... ku przestrodze.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog, pozdrawiam serdecznie :)
Chyba zbyt surowo ocenisz Masajów, to charakterystyczna grupa etniczna, z odwieczną kulturą i zwyczajami. Dlatego nie sądzę, żeby jakikolwiek współczesny człowiek miał wpływ na zmianę ich tryb życia. Jednak zgadzam się z Tobą, że nie wolno zatracać siebie, ani całkowicie poświęcać dla drugiej osoby, dlatego czuję, że rozczarowałaby i zirytowałaby mnie bohaterka, wniosek z tego taki, że raczej nie sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie osądzam surowo Masajów. Niech żyją jak chcą, niech umierają z głodu jak chcą ;-) Mnie to średnio interesuje. Potępiam tylko bohaterkę za zwykłą głupotę. Jej największej głupoty tu nie opisałam, bo nie chciałam zdradzać dalszych wydarzeń
UsuńKsiążka ciekawa, ale nadal nie rozumiem głównej bohaterki jak mogła to zrobić. Są jeszcze dwie części jej dalszych losów. Polecam.
OdpowiedzUsuń