Wydawnictwo Muza
Od „Cienia wiatru” sporo oczekiwałam. Czytałam pochlebne opinie w Internecie, słuchałam zachwytów pań w bibliotece. Gdy wreszcie znalazłam tę powieść na bibliotecznej półce, nie wahałam się długo.
Od pierwszej strony w oczy rzuca się kunszt literacki Carlosa
Ruiza Zafona. Pięknie wymodelowane, wypieszczone wręcz zdania, zachwycające
opisy i świetnie dopasowane dialogi. Mały chłopiec znajduje starą książkę na
Cmentarzu Zapomnianych Książek. Jest to „Cień wiatru”, powieść nieznanego
autora Juliana Caraxa. Z książką tą łączy się długa i przygnębiająca historia,
którą Daniel poznaje w trakcie swoich poszukiwań.
Wcale nie Daniel i wcale nie historia powieści są tu
najciekawsze. Zwykła, choć dobrze napisana lektura, zamienia się niemal w
arcydzieło, gdy poznajemy Fermina Romero de Torresa. Ta barwna postać ożywia
powieść i sprawia, że niemożliwością jest czytanie jej w miejscach publicznych.
Parsknięcia śmiechem lub chichot zdarzają się niemal co stronę, gdy Fermin
razem z Danielem odwiedza poszczególne osoby w celu dowiedzenia się
czegokolwiek na temat Juliana Caraxa. Jego niewybredne żarty i wrodzona
umiejętność naginania wydarzeń (lub wciskania kitu – jak powiedzielibyśmy
dzisiaj) przy udawanej, niemal ironicznej grzeczności, przysparzają bohaterom
wielu kłopotów. Dzięki nieustępliwości obu mężczyzn (w międzyczasie Daniel
wyrósł na przystojnego dorosłego mężczyznę) cała historia złożyła się wreszcie
w jedną całość…
Prawda o dziejach Juliana Caraxa okazała się brutalna.
Okrutna śmierć matki i dziecka, niewyjaśnione tajemnice i osoba (lub też nie
osoba) zjawiająca się od czasu do czasu w piwnicy starego domu pięknej
Penelope. Wszystko to sprawia, że powieść tę czyta się jak pasjonujący
kryminał. Idealna odskocznia od współczesnych powieści kryminalnych, pełnych
badań DNA czy opisów sekcji zwłok.
Po raz kolejny nie zawiodłam się na powieści Carlosa Ruiza
Zafona. Choć była to historia mniej porywająca niż „Pałac Północy”, do którego
porównywałam „Cień wiatru”, to jednak urzekała swoim pięknem (mimo wszystko) i
przekrojem życia społeczeństwa w powojennej Hiszpanii, stojącej u progu wojny
domowej i pod dyktatorską władzą generała Franco.
To jedna z ulubionych powieści Zafona. Od niej zaczęła się moja przygoda z tym pisarzem:)
OdpowiedzUsuńJa najpierw pochłonęłam "Pałac Północy" :)
UsuńA dla mnie to najbardziej porywająca powieść Zafona;) Czytałam ją nawet w szkole na lekcjach[nie pytaj jak wyciągałam i ukrywałam tę cegłę:D], bo nie potrafiłam się od niej oderwać;) Było to jednak już kilka lat temu, ciekawe jak ja odbiorę gdy wrócę do niej po latach.:)
OdpowiedzUsuńIle już dobrych opinii się nasłuchałam o tej książce, a ciągle w bibliotece nie mogę jej capnąć. Jednak czytałam fragment i muszę przyznać, że bardzo plastyczne, piękne słownictwo. Starannie dobrane słowa.
OdpowiedzUsuń